piątek, 1 lutego 2019

Jak poprawić swój angielski? Moja metoda nauki.

Jak poprawić swój angielski? Moja metoda nauki.


Autor: Treść Zewnętrzna - Artelis


Nauka angielskiego nie każdemu przychodzi z przyjemnością. Niektórzy są odporni niczym stal. Nie wiem od czego to zależy. Jednym przychodzi łatwiej, innym wręcz przeciwnie. Od lat wkładałam w lekcje języka masę pracy.


Mimo tego nigdy dotąd nie byłam w stanie przełożyć tego na jakiekolwiek umiejętności. Od lat kombinuję jak poprawić swój angielski. Próbowałam już chyba wszystkiego.

Zacznijmy od tego, że przez wiele lat uczyłam się języka w szkole. Owszem dało mi to pewne podstawy. Kali jeść, kali pić. Wydawało mi się, że stoję w miejscu. Angielski w teorii – owszem. W praktyce było znacznie gorzej.

Łapiąc się przeróżnych metod słuchania, zapamiętywania i wkuwania delikatnie posuwałam się do przodu. Jednak gdy przychodziło co do czego, cała moja nauka pryskała niczym bańka mydlana.

Bałam się wyjeżdżać za granicę. Nie odpowiadałam na oferty pracy, które wymagały znajomości angielskiego. Nie wychylałam się. Gdy tylko miałam możliwość, unikałam kontaktu z angielskim niczym ognia.

Owszem wiele rozumiałam, jednak niewiele potrafiłam powiedzieć. Zawsze tłumaczyłam się blokadą mówienia. Brzmi znajomo? Zdaję sobie sprawę, że w podobnej sytuacji są setki innych osób. Mam nadzieję, że ten artykuł pomoże Wam ruszyć z miejsca i zacząć działać ze swoimi słabościami.

Chciałabym pokrótce przedstawić metodę, która sprawiła, że zaczęłam płynnie mówić w języku angielskim.

Zacznijmy od tego, że robiąc kolejne podejście do nauki w domu, postanowiłam zainwestować w profesjonalne wsparcie.

Na początek przeprowadziłam porządne poszukiwania w Internecie. Stworzyłam listę metod, które mogą w jakikolwiek sposób mi pomóc.

Wynik był jednoznaczny, potrzebuję dobrego kursu języka angielskiego online.

Wypisałam listę rzeczy, które są dla mnie ważne:

- chcę się uczyć w domu

- nie chcę wkuwać słówek

- nie chcę męczyć wszystkich zasad gramatycznych od nowa

- nie chcę spotykać się z nikim twarzą w twarz, ponieważ się wstydzę

- chcę mieć możliwość płacenia ratalnie

- najlepiej, gdy będę mogła w każdej chwili się wycofać

- chcę się skupić na mowie

- cena musi być znośna

Gdy pokazywałam listę znajomym, każdy pukał się w głowę. Żartowali, że z takim podejściem całe życie pozostanę językową kaleką.

Odpowiednia metoda to przepis na sukces

Na szczęście nie mieli racji. Znalazłam kurs angielskiego stworzony idealnie dla mnie. Po pierwsze spełniał wszystkie moje wymagania (serio). Po drugie przyniósł efekty, o których marzyłam. Zaczęłam czuć się dużo pewniej.

Speakingo, bo tak nazywa się mój językowy sekret, z czystym sumieniem polecam każdemu, kto zmagał się kiedykolwiek z podobnymi problemami językowymi.

Na czym polega ta metoda?

Nauka bazuje na mowie. Zadaniem ucznia jest rozmowa z komputerem, który odpowiada głosem native speakera. Całość opiera się na starannie dobranych 2000 najważniejszych i najpopularniejszych angielskich słowach. Zdania są zabawne, lekkie i ciekawe. Gramatyki uczysz się w trakcie mówienia. Zasady wchodzą Ci w nawyk. Przestają być wykutą teorią.

Regularność lekcji

Ciekawa forma kursu sprawia, że z przyjemnością spędzam na nauce od kilkunastu do kilkudziesięciu minut dziennie. Nie jest to konieczne, jednak czasem po prostu nie mogę przestać. Kolejne zdania wciągają coraz mocniej.

Gdy coś Ci się udaje, narrator chwali Twoje umiejętności i mobilizuje Cię do dalszej nauki. Na mnie działa to bardzo pozytywnie. Nie zniechęcam się, gdy coś mi nie idzie.

Gdy tylko mam wolną chwilę, odpalam Speakingo, chociaż na kilka lekcji. Chyba mogę śmiało stwierdzić, że zaczęłam traktować ten kurs jako swoistą formę edukacyjnej rozrywki. Moje podejście na pewno ma spory wpływ na efekty, które zauważyłam już po kilku dniach nauki.

Najważniejsze, by częstotliwość dopasować do swoich potrzeb. W końcu wygoda jest podstawową zaletą kursów angielskiego online.

Lekcje to nie wszystko

Dobrze, gdy oprócz nauki online zaczniesz w temat języka wchodzić jeszcze głębiej. Oprócz lekcji z przyjemnością śledzę artykuły tematyczne, uzupełniające moją wiedzę. Pomocne mogą okazać się także filmiki na YouTube. Gdy do tematu podejdziesz kompleksowo, szybciej zaczniesz wchłaniać coraz większe obszary materiału.

Nie zapominaj o powtórkach

Pamiętaj, nawet gdy idzie Ci świetnie – nie ma zmiłuj. Nie możesz zapominać o regularnych powtórkach materiału. Śmiało wracaj do lekcji, które sprawiały Ci trudności. Nie pozwól, by słówka, z którymi wymową miałeś problem, zostały porzucone gdzieś na dnie pamięci. Tylko regularnie trenując poprawisz swoje umiejętności. Nauka języka to proces. Nie zapominaj o wyznaczaniu sobie ciągle nowych celów.

Gdy raz w to wejdziesz, już nie przestaniesz. Najważniejszy wydaje się moment decyzji o tym, że chcesz coś zmienić.

Opisany przeze mnie kurs ma darmowy tydzień testów. Możesz zacząć nawet za chwilę. Po zarejestrowaniu ustawiasz swój poziom wiedzy. Gdy pytania i odpowiedzi będą sprawiały Ci trudność, w każdej chwili możesz zmienić poziom zaawansowania. Świetną opcją, której nie spotkałam nigdy wcześniej, jest regulacja dokładności rozpoznawania mowy. Z czasem możesz więcej uwagi poświęcić na szlifowanie swojego akcentu i płynność wypowiedzi.

Kurs w całości stawia na poprawienie umiejętności mówienia po angielsku, przez co szybko przełamujemy nasze bariery. Gdy nie wstydzimy się swojego rozmówcy i nie czujemy skrępowania, nauka przestaje być dla nas tak uciążliwa i stresująca. Z większą przyjemnością przystępujemy do kolejnych lekcji.

Chwile zwątpienia

Zapewne czasem będziesz miał mniejszą motywację. Jest to naturalne. W takich chwilach myśl o efektach, które czekają Cię po każdej kolejnej lekcji. Wyznaczaj sobie nowe cele. Gdy czujesz się na siłach, podnoś poprzeczkę.

Możesz również zacząć mobilizować innych, to także daje kopa. Sama, zamiast przekonywać Cię do swoich racji, zabieram się za kolejne lekcje kursu języka angielskiego online Speakingo.

Enjoy!


Licencjonowane artykuły tworzy i publikuje Artelis.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Prawo analogii w języku

Prawo analogii w języku


Autor: Wojciech Kowalski


Począwszy od wczesnego dzieciństwa, zawsze i wszędzie staramy się szukać analogii w języku. Dzięki temu jesteśmy w stanie uczyć się efektywnie najpierw języka ojczystego, a potem również innych języków. W ten sposób bowiem rozkodowujemy i przyswajamy sobie ich reguły.


Wydaje się, że prawo analogii jest w nas jakby wrodzone, jest właściwością naszego umysłu, a w języku po prostu przejawia się jego działanie. Jest więc ono bardziej prawem psychologicznym niż językowym. Jednak efekty jego działania występują we wszystkich językach. Prawo to polega na przenoszeniu pewnych cech czy zjawisk z jednych form na inne na podstawie podobieństw i skojarzeń. Często są to skojarzenia zupełnie swobodne, naiwne, subiektywne, nienaukowe. Przyczyniają się one z jednej strony do powstawania wielu błędów językowych lub form niepoprawnych. Z drugiej strony prowadzą także do trwałych zmian w normach poprawnościowych danego języka oraz do pozbywania się z niego form trudnych i kłopotliwych.

Przykłady prawa analogii

Prawo analogii wyraża tendencję ludzkiego mózgu do logicznego porządkowanie materiału językowego. Dzięki niemu z upływem lat zanika w językach wiele form wyjątkowych i nieregularnych. Natomiast zapożyczenia z języków obcych upodabniają się do form języka docelowego, np. pod względem wymowy bądź odmiany, tak iż zaczynają być powszechnie postrzegane jako rodzime, a nie obce. I tak nieodmienne słowo obcego pochodzenia "kakao" zaczyna być w języku polskim coraz częściej w mowie potocznej odmieniane przez przypadki i liczby, przy użyciu takich form, jak: "kakaa", "kakau", "kakaem", "kakale", "kakaami", "kakaach", które w pisowni wielu z nas jeszcze rażą, ale pewnie z upływem lat przestaną, gdyż działa tutaj analogia do odmiany innych rzeczowników rodzaju nijakiego.

Innym ciekawym przykładem działania analogii w języku polskim jest bardzo rozpowszechnione w mowie potocznej słowo "deko", oznaczające dekagram. Mówimy np. "dziesięć deko sera", "dwadzieścia deko szynki". Pojawiła się nawet żartobliwie-potoczna forma zdrobniała "deczko", często używana w znaczeniu "trochę" (np. "deczko się zdrzemnę"). Użycie wyrazu "deko" wydaje się zupełnie nielogiczne. Przecież przedrostek greckiego pochodzenia, oznaczający dziesięć, brzmi "deka-", a nie "deko-". Jedynym sensownym wyjaśnieniem w tym wypadku jest działanie prawa analogii, poprzez skojarzenie z "kilo" (potoczny skrót od "kilogram"). Polacy w pewnym momencie doszli do wniosku, świadomie lub podświadomie, że skoro jest "pięć kilo", to powinno też być "pięć deko", bo tak lepiej brzmi, zwłaszcza że oba określenia często występują razem i w tym samym kontekście, związanym z ważeniem przedmiotów.

W języku włoskim bezokoliczniki w formie niedokonanej (infinito presente) kończą się na "-re". Jest to pozostałość po języku łacińskim, w którym tak się kończyła większość bezokoliczników w czasie teraźniejszym i stronie czynnej (infinitivus praesentis activi). Jednakże w łacinie to "-re" powstało z dawnego "-se". Zaszło tu bowiem w głębokiej starożytności zjawisko rotacyzmu, polegające na przemianie głoski "s" w "r" między samogłoskami. W czasowniku "esse" o znaczeniu "być" rotacyzm nie zaszedł, gdyż drugie "s" było po spółgłosce. Tak powstał wyjątek, który ostał się w łacinie klasycznej i późniejszej. Innymi wyjątkami były czasowniki pochodne od "esse", powstałe przez dodanie przedrostków: "abesse", "adesse", "deesse", "inesse", "interesse", "praeesse", "obesse", "superesse" i "subesse". Kiedy zaczął się kształtować język włoski, to wyjątki te raziły Włochów tak bardzo, że się ich w końcu pozbyli. Działając podświadomie pod wpływem prawa analogii, dodali oni do "esse" dodatkowe "-re", tak iż obecnie "być" po włosku to "essere". Łacińskie "interesse" ("uczestniczyć") zostało przekształcone we włoskie "interessare" ("interesować"). Z pozostałymi wyjątkami Włosi poradzili sobie jeszcze bardziej radykalnie, zastępując je całkowicie innymi wyrazami.

W języku angielskim liczbę mnogą zdecydowanej większości rzeczowników tworzy się przez dodanie "-s" (wymawianego "s" lub "z") do formy liczby pojedynczej. Przykładem zadziałania prawa analogii w stosunku do tej reguły jest rzeczownik oznaczający groch - w liczbie pojedynczej "pea", a w mnogiej "peas". W średniowiecznej angielszczyźnie to forma "peas", pisana zgodnie z ówczesną ortografią "pease", pełniła funkcję liczby pojedynczej. Forma mnoga brzmiała wówczas "peasen", a gdy z czasem zanikła, "pease" zaczęło pełnić funkcję obu liczb. Ponieważ na końcu było słychać "s" lub "z", jak w większości form liczby mnogiej innych wyrazów, to formę tę Anglicy zaczęli z czasem postrzegać jako liczbę mnogą, a na zasadzie prawa analogii utworzyli sobie nieistniejącą nigdy wcześniej formę liczby pojedynczej "pea", oznaczającą jedno ziarnko grochu.

Fałszywi przyjaciele tłumacza

Nazwą tą określamy wyrazy, które w innym języku brzmią bardzo podobnie lub wręcz identycznie, jak wyrazy rodzime, ale znaczą coś zupełnie innego. Po angielsku "fabric" to wcale nie fabryka, ale tkanina. "Caravan" to nie karawan, tylko przyczepa kempingowa. "Dress" nie oznacza dresu lecz sukienkę, a "pathetic" to nie patetyczny, lecz żałosny. Rosyjskie słowo "диван" to nie dywan, lecz kanapa. "Глаз" to nie głaz, tylko oko, a "шина" to nie szyna, ale opona. Po włosku "cosa" to nie koza, ale rzecz, "lato" oznacza bok, "cena" - kolację, a "colazione" to śniadanie. Kojarzymy je błędnie na podstawie analogii z własnym językiem, która w tym wypadku nas zawodzi.

Czytałem kiedyś książkę o programowaniu komputerów, tłumaczoną z angielskiego. W pewnym momencie pojawiło się w niej porównanie działanie funkcji obsługi zdarzeń w języku C++ do gry o nazwie "zabij mola", w której mól ukazuje się nieoczekiwanie w jednym z kilku otworów. Programista zaś był porównany do człowieka, który ma tam czekać na niego z młotkiem w ręku. Cały kontekst wskazywał na to, że w oryginale nie było wcale żadnego mola, tylko kret - po angielsku "mole", a tłumacz zrobił pomyłkę, sugerując się podobnym brzmieniem słowa. Opis wskazuje raczej dość wyraźnie na popularny niegdyś automat do gry o nazwie "Whac-A-Mole", mający pięć otworów i wyskakujące z nich plastikowe figurki kretów, które należało trafiać rodzajem miękkiego młotka.

Co ciekawe, w trakcie pisania tego artykułu podobny błąd wykryłem w programie Tłumacz Google. O ile samo angielskie słowo "mole" tłumaczy on na polski prawidłowo jako "kret", to już w przypadku zwrotu "whack a mole" ("walić/walnij kreta") tworzy całkowicie błędne i nieco humorystyczne tłumaczenie "walić mola". Przy okazji dodam, że prawdziwego mola określa się zwykle po angielsku słowem "moth". Trzeba przy tym uważać na kontekst, gdyż ten sam wyraz może też oznaczać ćmę.

Uproszczenia w języku

Zachodzące pod wpływem prawa analogii uproszczenia w języku można podzielić na dwa główne rodzaje. Jedne z nich mają charakter bardziej uniwersalny i trwały, obejmują całą społeczność użytkowników danego języka lub ich znaczną część. Często polegają one na usunięciu z języka różnych wyjątków oraz trudniejszych form i reguł. W ten sposób w języku włoskim, hiszpańskim i francuskim zanikły bardzo rozbudowane łacińskie deklinacje. W większości języków indoeuropejskich zanikła liczba podwójna, poza szczątkowymi jej formami. W angielszczyźnie amerykańskiej niektóre czasowniki nieregularne, takie jak "burn", "dream", "learn", stały się regularnymi.

Drugi rodzaj uproszczeń to te robione przez małe dzieci, uczące się dopiero swojego języka ojczystego. Dzieci zwykle najpierw odgadują i opanowują ogólne reguły, a dopiero później uczą się wyjątków. Dlatego też mogą mówić np. "człowieki" zamiast "ludzie", "roki" zamiast "lata", przez analogię do wcześniej poznanych form regularnych. Podobnie zachowują się też osoby, również dorosłe, uczące się języka obcego. Uczeń, który poznał zasadę tworzenia regularnych form czasu przeszłego w języku angielskim przed dodanie końcówki "-ed" lub "-d", będzie miał tendencję do tego, by zastosować ją analogicznie do wszystkich czasowników, również (błędnie) do nieregularnych. Dlatego może on mówić lub pisać "begined" zamiast "began", "buyed" zamiast "bought", czy "taked" zamiast "took".

Interferencja językowa

Oprócz tworzenia uproszczeń w ramach tego samego języka, prawo analogii działa też pomiędzy różnymi językami. Efekty jego działania nazywamy wtedy zwykle interferencją językową. Najczęściej polega ona na wpływie języka ojczystego lub innego już znanego na język nowo poznawany. Jednym z jej przejawów jest nasza podatność na mylenie opisanych wyżej wyrazów, zwanych "fałszywymi przyjaciółmi tłumacza". Kolejnym - tzw. kalki językowe, czyli rażące i często błędne przenoszenie do drugiego języka całych związków frazeologicznych, szyku wyrazów i innych kategorii gramatycznych (liczby, rodzaju itp.), np. niepoprawne powiedzenie po angielsku "informations" zamiast "(pieces/items of) information" pod wpływem polskiej liczby mnogiej "informacje".

Jeszcze innym przejawem interferencji językowej jest niewłaściwe użycie słów, spowodowane innym zakresem użycia ich odpowiedników w drugim języku. Polak będzie miał tendencję do wyrażenia po angielsku pojęcia "dzisiaj" słowem "today", nawet mówiąc o wydarzeniu odbywającym się późnym wieczorem. Anglik lub Amerykanin w takiej sytuacji powie "tonight". Może się też zdarzyć, że polski uczeń powie "Can you borrow me your book?" ("Czy możesz mi pożyczyć swoją książkę?") zamiast "Can you lend me your book?" ("borrow" po angielsku oznacza wprawdzie "pożyczyć", ale od kogoś, a nie komuś).

Interferencja językowa może też działać w drugą stronę, jako wpływ języka obcego na ojczysty. Szczególnie często zdarza się to u osób przebywających od wielu lat za granicą. Od Polaka mieszkającego w kraju rosyjskojęzycznym słyszałem np. "gazowa płyta" zamiast "kuchenka gazowa" (ros. "газовая плита"), czy "jadę się zaprawić" zamiast "jadę zatankować paliwo" (ros. "заправиться"). Polak w kraju angielskojęzycznym mówił z kolei o "baterii" do samochodu, mając na myśli akumulator (ang. "battery").

Oczywiście, samo pojęcie interferencji językowej jest znacznie szersze. Obejmuje ono bowiem nie tylko aspekty psychologiczne i pamięciowe, które możemy zaklasyfikować pod prawo analogii, ale również np. zagadnienia fizjologiczno-artykulacyjne, związane z przystosowaniem naszych narządów mowy do systemu fonetycznego języka ojczystego, co sprawia, że w języku obcym mówimy zwykle ze specyficznym, mniej lub bardziej wyraźnym akcentem.

Zawarte w tym artykule informacje na temat prawa analogii w języku w żadnym wypadku nie wyczerpują tematu, a jedynie go ogólnie zarysowują. Zachęcam wszystkich czytelników, aby będąc świadomymi istnienia takiego prawa, spróbowali aktywnie wyszukiwać przejawy jego działania w wypowiedziach innych osób, a także w swoich własnych. Osoby uczące się języków obcych chciałbym szczególnie uwrażliwić na istnienie negatywnej interferencji językowej, aby starały się w miarę możliwości świadomie jej przeciwdziałać, np. przez sprawdzanie poprawności w wielu wiarygodnych źródłach.


Autor prowadzi firmę www.zpolskiegonanasze.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nauka języka angielskiego z National Geographic.

Nauka języka angielskiego z National Geographic.


Autor: Mateusz Gwóźdź


Od pewnego czasu na polskim rynku księgarskim dostępne są podręczniki do nauki języka angielskiego “National Geographic Learning”. Właśnie z tych korzystamy na zajęciach w Szkole Dot w Gliwicach.


Jak tłumaczą autorzy ich zadaniem jest nie tylko przekazanie dzieciom i młodzieży umiejętności rozumienia i komunikowania się po angielsku, a także mają za zadanie zachęcić wszystkich do publicznego prezentowania swoich przekonań, wzbudzić ciekawość świata oraz pomóc w budowaniu pewności siebie.

Aktualnie na rynku dostępne są następujące pozycje “Our World”, “Impact” oraz “Life”. Kurs Our World to przede wszystkim niezwykłe zdjęcia, filmy i krótkie historie znane wszystkim z czasopism National Geographic. Podręcznik ten bardzo mocno angażuje uczniów w naukę i językową zabawę. Dzieci korzystające z “Our World” dowiadują się bardzo wiele o otaczających ich świecie oraz o czasach, w których żyją.

Młodzież korzystająca z podręcznika “Impact” uczy się jak wyrażać swoje własne poglądy jednocześnie rozumiejąc różnorodność świata i ludzi ich otaczających. Pomaga w odnalezieniu własnej ścieżki w życiu, budowaniu hierarchii wartości, a także uczy, że jak ważne jest zaangażowania społeczne.

angielski

Kurs Life jest przeznaczony dla tych najbardziej zaawansowanych językowo. Materiał zawarty w podręczniku bezpośrednio czerpie z autentycznych filmów i artykułów National Geographic. Materiały te angażują każdego słuchacza, stymulują do rozmowy i w konsekwencji pozwalają utrzymać stałą, wysoką motywację uczniów. Treści tam zawarte mają za zadania poruszyć ważne, lecz i często trudne kwestie społeczne i kulturowe.

Dodatkowo wraz z podręcznikami National Geographic uczniowie poznają odmienne tradycje i style życia ludzi na różnych kontynentach. Pozwoli im to na znalezieniu wspólnego tematu z każdym człowiekiem dzisiejszego, wielokulturowego społeczeństwa. Dzięki podręcznikom zdobywa się wiedzę jakie kroki społeczeństwo powinno podjąć by zredukować nadmierne zanieczyszczanie środowiska naturalnego. Dowiaduje się jak nie dać sie zmanipulować telewizją i wszechobecnymi reklamami nakłaniającymi do prowadzenia konsumpcyjnego stylu życia oraz jakie zmiany w najbliższym otoczeniu powinny zostać dokonane by wszystkim żyło się lepiej.

https://www.szkoladot.pl/angielskidzieci/

Podręczniki do nauki angielskiego National Geographic Learning tworzone są przez znanych i na całym świecie docenianych za swoją pracę redaktorów branży językowej. Czerpią z tych znanych i efektywnych metod nauki lecz wprowadzają również mnóstwo nowych sposobów na uczenie się czytania, pisania, rozumienia i sprawnej komunikacji w języku obcym. Piękna szata graficzna i przejrzystość podręczników to kolejne z ich licznych atutów powodujących, że zarówno dla uczniów, nauczycieli i lektorów praca z kursami językowymi National Geographic będzie czystą przyjemnością.


Sprawdź ofertę szkoły językowej - https://www.szkoladot.pl/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Niemiecki znów modny? 5 powodów, dla których warto się uczyć.

Niemiecki znów modny? 5 powodów, dla których warto się uczyć.


Autor: Adrian Senecki


Czasy, w których znajomość j. angielskiego była wystarczająca dawno już minęły. Obecnie musimy znać przynajmniej dwa języki obce. Możliwości jest sporo. Wśród tych, które cieszą się największą popularnością znajduje się język niemiecki. Istnieje wiele powodów, dla których warto go znać. Przyjrzyjmy się im bliżej.


Wcale nie jest trudny!

Wśród osób, które do tej pory nie miały styczności z językiem niemieckim, jawi się on jako język trudny, którego nauka musi być czasochłonna i zajmująca. Czy tak jest w istocie? Jak się okazuje - nie do końca. Osoby, które znają już język angielski (a więc praktycznie większość z nas), z nauką niemieckiego nie będą mieć żadnych problemów. Pomiędzy tymi dwoma językami obcymi możemy bowiem znaleźć naprawdę sporo podobieństw. Jeśli więc poszukujemy języka, którego nauka nie zajmie nam zbyt wiele czasu, warto postawić na niemiecki. Szybko zobaczymy efekty naszych działań. Przekonać możemy się o tym, decydując się na trening języka niemieckiego dla samodzielnych osób. To szybka i skuteczna metoda nauki, którą warto zastosować.

Zdobądź przychylność pracodawców

Nie tylko łatwość nauki jest zaletą języka niemieckiego. Liczy się również jego przydatność w różnych sytuacjach. Przykładowo, osoby, które znają język niemiecki, mogą liczyć na to, że o wiele łatwiej będzie im znaleźć pracę w naszym kraju. Jak to możliwe? To bardzo proste. Otwarte granice Europy sprawiają, że w dzisiejszych czasach wiele polskich firm eksportuje swoje towary do Niemiec lub świadczy usługi na terenie tego kraju. Potrzebują więc pracowników, którzy będą w stanie poradzić sobie z kontaktami z obcojęzycznym klientem. Osoby takie znacznie lepiej wypadają na rozmowach kwalifikacyjnych oraz mogą liczyć na lepsze zarobki.

Większe szanse na pracę w Niemczech

Język niemiecki przyda nam się również w przypadku poszukiwania pracy poza granicami kraju. Niemcy są krajem, który oferuje bardzo wiele ciekawych propozycji pracy. Jednakże większość posad, które są dobrze płatne, wymaga od nas znajomości języka. Bez niej możemy jedynie liczyć na oferty prac sezonowych czy fizycznych. Jeśli więc marzy nam się sukces zawodowy w kraju naszych zachodnich sąsiadów, warto zainwestować w naukę języka.

Bogactwo kulturowe

Niemcy są krajem, w którym powstało wiele kultowych dzieł literatury, muzyki klasycznej czy architektury. Jeśli interesujemy się tymi dziedzinami i chcemy zrozumieć więcej, umiejętność posługiwania się językiem angielskim okaże się nie do przecenienia.
Dzięki niej będziemy mogli czytać w oryginale dzieła takich geniuszy jak: Johann Wolfgang von Goethe, Thomas Mann, Franz Kafka i Hermann Hesse. Warto również dodać, że również w dzisiejszych czasach jedna na dziesięć książek publikowana jest w języku niemieckim. Przyda nam się on więc również po to, by być na bieżąco z dziełami literatury oraz treściami naukowymi.

Jeden z najczęściej używanych języków w Europie

Wiele osób uważa, że języka niemieckiego używa się jedynie w Niemczech, więc tak naprawdę nie ma sensu uczyć się go, jeśli nie planujemy podróży do tego kraju. To poważny błąd. Musimy bowiem uświadomić sobie, że jest to jeden z najczęściej używanych w Unii języków. Po niemiecku porozumiemy się między innymi w Austrii, Szwajcarii, Luksemburgu i Liechtensteinie. Wielu ludzi używa go także w Belgii, Holandii oraz Danii.

Jak więc widać, powodów, dla których powinniśmy wybrać język niemiecki, jest naprawdę sporo. Nic więc dziwnego, że na powrót stał się on jednym z najmodniejszych języków, których chętnie się uczymy.


Nauka niemieckiego i kursy niemieckiego dla samodzielnych

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.